Zakład
Medycyny Sądowej był nam znany zanim pierwszy raz poszliśmy na Dział Sekcyjny.
Mieliśmy tam zajęcia, mogliśmy zobaczyć tamtejsze muzeum (swoją drogą to
ciekawe doświadczenie zobaczyć czaszkę po samobójczym postrzale czy płód w
macicy).
Nasza
pierwsza sekcja odbyła się w grudniu.
Było strasznie zimno, marzły mi ręce, kiedy dzwoniłam do mamy i narzekałam, jak bardzo jestem zestresowana. Wstałam przed budzikiem, właściwie nie mogłam spać całą noc. Dlaczego? Bo wieczór przed naczytałam się w Internecie jakie to okropne, jak śmierdzi i tym podobne. Dodatkowo wszyscy wtedy czytaliśmy „Chemię Śmierci” i wyobraźnia płatała figle. Przed wyjściem z domu ciężko było cokolwiek zjeść (żeby nie było wstydu, jak zwymiotuję), w tramwaju na przemian robiło się gorąco i chłodno.
Było strasznie zimno, marzły mi ręce, kiedy dzwoniłam do mamy i narzekałam, jak bardzo jestem zestresowana. Wstałam przed budzikiem, właściwie nie mogłam spać całą noc. Dlaczego? Bo wieczór przed naczytałam się w Internecie jakie to okropne, jak śmierdzi i tym podobne. Dodatkowo wszyscy wtedy czytaliśmy „Chemię Śmierci” i wyobraźnia płatała figle. Przed wyjściem z domu ciężko było cokolwiek zjeść (żeby nie było wstydu, jak zwymiotuję), w tramwaju na przemian robiło się gorąco i chłodno.
Przebraliśmy
się w fartuchy. Od razu robiło się cieplej i od wrażeń, że to już i od ubrania
się na „cebulkę”. Usłyszeliśmy „Chodźcie, śmiało”. Po przekroczeniu TYCH drzwi
myślałam, że uderzy we mnie odór zgnilizny, ale nie było tak źle. Na początku
praktycznie nie czułam, że znajduję się w pomieszczeniu z ciałem.
Przy wejściu stał
pierwszy stół sekcyjny – pusty (w myślach upominałam się, żeby nie panikować),
spojrzałam w prawo – kolejny pusty, aż wreszcie zobaczyłam denata. Przyznam, że
nogi się pode mną ugięły i gdyby nie znajomi to najprawdopodobniej nie
doszłabym nawet do „balkonu” (dwa stopnie z barierką naprzeciwko „naszego”
denata) Dosłownie nie mogłam się ruszyć. Bo wiecie, kiedyś widziałam ciało na
pogrzebie, ale raczej nie byłam tego aż tak świadoma. A teraz? Przyszłam na
zajęcia z pełną świadomością tego, co się wydarzy, wrażenie wbiło mnie w
ziemię.
Pamiętajcie,
jeśli kiedykolwiek będziecie uczestniczyć w sekcji, gdy zrobi Wam się słabo czy
niedobrze – nie czekajcie, aż przejdzie (bo nie przejdzie…) i wyjdźcie do
szatni. Nikt nie będzie się śmiał, nie narobicie sobie wstydu, bo to sytuacja,
nazwijmy ją, ekstremalna. Nie mamy pewności, jak zachowa się nasz organizm, a
zawsze to lepiej, kiedy prowadzący nie muszą przerywać swoich czynności, żeby
kogoś ratować.
Lekarz
podkreślił, że obowiązuje nas tajemnica prokuratorska i żadne dane nie mogą
wypłynąć poza salę. Było to dla mnie absurdalne, bo naprawdę musiałabym się
nieźle skoncentrować na nazwisku, żeby je zapamiętać w tym stresie. Ale ok,
takie są zasady, zawsze muszą o tym powiedzieć.
Najpierw, dla mnie
osobiście najgorsze, medyk sądowy ogląda ciało, opisuje obrażenia, siniaki,
znaki szczególne, biżuterię, jaką denat ma na sobie itp., robi zdjęcia. Co mogę
powiedzieć o ciele? Że odnosiłam wrażenie, że ten ktoś tylko śpi i zaraz
wstanie. Technik otwiera klatkę piersiową i jamę brzuszną, i wtedy przyznaję,
zaczynam czuć lekko drażniący zapach. Lekarz ogląda narządy wewnętrzne, w
trakcie opisuje nam, co jest nie w porządku, co wygląda nadzwyczaj dobrze.
Kolejna rzecz, to niesamowite uczucie zobaczyć na własne oczy to, co mamy w
środku. Nie jakiś anatomiczny model, ale autentyczną wątrobę (jest ogromna!). W
trakcie, im dłużej się przyglądam tym mniej widzę tego człowieka, który leżał przed
nami na początku, a bardziej zbiór organów. Na końcu otwieranie czaszki,
ostrzegam – to śmierdzi, a dźwięk piły przypomina każdemu o wizycie u dentysty.
I to tyle. Po tych
wszystkich zabiegach technik „robi magię” i po parunastu minutach wygląda,
jakby nic się nie stało – to, co się wydarzyło zdradza tylko długi szew. Z
każdą minutą, jaką tam spędziłam czułam się bardziej ciekawa niż przestraszona
czy zestresowana. Na drugiej sekcji podchodziłam blisko ciała, chciałam
zobaczyć wszystko i dowiedzieć się jak najwięcej. Myślę, że z każdą kolejną
będzie coraz lepiej.
Uświadomiłam sobie też,
że gdyby nie te studia to na sekcję zwłok w Zakładzie Medycyny Sądowej
czekałabym do trzeciego, czy czwartego roku studiów.
Macie jeszcze jakieś
pytania?
Mary
Mary
Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz.
Zdecydowanie post motywuje do napisania matury,jak najlepiej! Mam nadzieję, że zobaczymy się w październiku 😊
OdpowiedzUsuńKtóry przypadek ciekawszy? Pierwszy czy drugi? Ktoś z was zemdlał albo wymiotował?
OdpowiedzUsuńWedług mnie, ciekawszym przypadkiem był drugi - większość z nas pierwszy raz słyszała o takim sposobie na popełnienie samobójstwa (nie możemy powiedzieć nic więcej, obowiązuje nas tajemnic prokuratorska). Nikt z nas nie zemdlał, nikt nie wymiotował. Jedni zareagowali lepiej, inni gorzej, parę osób wyszło na chwilę, żeby ochłonąć, ale wszyscy raczej dali radę. Obecność na sekcji nie była obowiązkowa, więc parę osób z różnych względu nie pojawiła się za drugim razem.
Usuń